Plaża

Odłożyła piórko wyciągając sztylecik.
- Możesz powtórzyć, bo zdaje mi się, że nie dosłyszałam

Spojrzałem na sztylet i wywróciłem oczami.
-Dla pół głuchych w XX wieku wymyślili aparaty słuchowe. Powiedziałem i zacząłem ruszać rękoma w piachu.

Rozcięła mu policzek
- Daj mi kolejny wykład, a wsadzę ci go w oko

-Uważaj sobie, burknąłem przyglądając się jej uważnie.

- Jesteś w beznadziejnej sytuacji, na pomoc nie masz co liczyć i jeszcze śmiesz mi grozić? -bawi się sztyletem.
- Kto tu jest szalony?

W końcu udało mi się wyciągnąć z piachu ręce, założyłem je sobie za głowę.
-Z całą pewnością nie ja, powiedziałem i uśmiechnąłem się kątem ust.

- Heh - przez chwilę przeszła jej myśl by te ręce mu przysztyletować do ziemi, ale darowała sobie.

-Kiedy zaczęłaś kraść? Spytałem ją przyglądając się jej uważnie.

Przeczesała palcami włosy, schowała broń.
- Kraść, to brzydkie słowo. Po prostu pożyczam na wieczne nieoddanie. Robię to odkąd tylko pamiętam, to jedyny sposób by przetrwać w tej betonowej dżungli.

Wytarłem dłonią policzek z krwi.
-Ja jakoś żyję, a nie kradłem. Powiedziałem nie spuszczając z niej wzroku.

- Jaką przyszłość ma osoba, bez domu, bez wsparcia, pieniędzy... nawet szkoły nie mogłam skończyć -spojrzała na morze - Żyje tylko chwilą, nie myśląc o przeszłości, ani przyszłości...liczy się to co teraz.
Dała mu pstryczka w nos
- Przez ciebie tu teraz smęcę -mruknęła wstając.

Nic nie odpowiedziałem, dłońmi zacząłem zrzucać z siebie piach.

Ściągnęła buty, skarpetki i podwinęła nogawki spodni. Brodziła sobie, w wodzie blisko brzegu.
- Ah...zimna..

Po chwili podniosłem się i spojrzałem na nią. Otrzepałem się z piachu i przyglądając się jej znów usiadłem.

Pochyliła się i wyciągnęła małą meduzę, przyglądała jej się przez chwilę.
- Niczym galaretka, hah.

Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc jej słowa i podniosłem z piachu jakiś kamień po czym rzuciłem nim w dal.

Wypuściła ją z powrotem do wody.
- Um...zjadłabym coś sobie.
Zerknęła na niego.
- Ty przecież masz pełną lodówkę

-I znów mi coś ukradniesz, fuknąłem spoglądając na piach.

- Owszem, tym razem wyniosę całą lodówkę -przeciągnęła się

-To idź, mruknąłem i podniosłem na nią wzrok.
-Teraz i tak już na mnie tam nic nie znajdziesz. Rozgość się. Dodałem chłodno i podniosłem się.

Weszła na ogloniony pal.
- Darmowe jadło na pewno znajdę -wyciągnęła ręce na bok by utrzymać równowagę.

-Tym razem wejdź drzwiami, powiedziałem tylko i wyszedłem.

- Jasne, jasne - I tak wejdzie po swojemu. Dreptała sobie po palach w te i wewte.

Przyszedłem i przysiadłem na piachu.

Poślizgnęła się i wpadła do wody.