Dom Dzikiego.

Zwykłe mieszkanie na 14 piętrze.

---

Opatruje ranę, je coś, myje się, przebiera i odchodzi.

Weszła sobie, ładnie otwierając drzwi, tzn. wykopując je xd.

Stanęła za jej plecami.
- Miało być kulturalnie - mruknęła rozglądając się czy nikt tego nie widział.

Wzruszyła ramionami, rzucając się na kanapę.
- A tam. -mruknęła.

Wstawiła drzwi na miejsce, nie miała ochoty siedzieć w mieszkaniu bez drzwi. Jak w jakiejś oborze. Rozejrzała się po wnętrzu, zaglądając w każdy zakamarek. Weszła do łazienki.
- Właścicielem mieszkania jest mężczyzna.. nie ma ani jednego damskiego kosmetyku, a szkoda, bo bym sobie skorzystała... - wróciła z powrotem do pokoju, narobiła bałaganu wywalając wszystkie ciuchy z szaf, aż znalazła jakąś dużą bluzę z krótkim rękawem i ręcznik.
- Zamierzam się odświeżyć, póki mam okazję - zamknęła się w łazience.

Spojrzała za nią.
- Spoko. -ściągnęła z siebie ciuchy, zostając w staniku i majtkach. Wzięła jakiś duży podkoszulek i założyła na siebie. Potem poszła i wyprała ciuchy, rozwieszając je na balkonie. Wróciła i zrobiła sobie obiad. Następnie spałaszowała go, wracając na kanapę.

Umyła się i wyszła z łazienki ubrana we wcześniej znalezioną bluzkę. Ominęła ten cały bajzel na podłodze i również wyprała sobie rzeczy, rozwieszając na lince. Oparła się o barierkę i spojrzała w dół.
- Trochę wysoko tu jest -przeszła do kuchni.
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować. Co na obiadek? - Zajrzała do garnka.

Wrzuciła naczynia do zlewu.
- Coś tam umiem gotować, a na obiadek jest rosołek. -odpowiedziała i powędrowała do łazienki. Zamknęła się w niej, a po ok. 20 min wyszła w przydużym podkoszulku. Z włosów kapała jej woda.

W tym czasie zdążyła zjeść obiad. Siedziała na kanapie z pilotem w ręku i skakała po kanałach.
- Spokojnie możesz zostać kucharką -spojrzała na nią.

Machnęła ręką, czesząc się. Potem ubrała suche ubrania i położyła się. W mgnieniu oka zasnęła.

- Bosh nic ciekawego... -włączyła jakiś program muzyczny. Wróciła do wcześniejszego zajęcia, a mianowicie szperaniu po szafkach. Wyrzuciwszy wszystko na podłogę stwierdziła, że trafiła na jakiegoś wyjątkowo ubogiego właściciela. Podrapała się po głowie, zerknąwszy na śpiącą dziewczynkę. Wzięła ją na ręce i przeniosła na łóżko, przykrywając kocem. Sama jeszcze chwilę pokręciła się po mieszkaniu szukając jakiegoś zajęcia. Znużona, położyła się obok Andrei i zasnęła.

[ Jak zwykle.. moje mieszkanie. ]

Wszedł po cichu do mieszkania wiedząc od sąsiadów iż ktoś się włamał, rozejrzał się cicho po tym '' bałaganie. '' Wykorzystał chwilę by mocno je związać.
- Pobudka.! Uniesionym głosem..

Odwróciła się na drugi bok, śpiąc dalej i mamrocząc coś o ciasteczkach.

- ... Wyciągnął ją z łózka i zaciągnął na balkon, przywiązał metalowym łańcuchem do barierki i oblał wodą.

Zakasłała.
- Topię się!- krzyknęła wyrwana ze snu - E...jednak nie...to co u licha- spojrzała na niego - O do diabła!

- Teraz będzie słodka zemsta. Zepchnął ją z balkonu lecz byłą przypięta łańcuchem więc nie spadła.

I sobie tak wisi.
- Bomba... - mruknęła.
- To wcale nie jest zabawne, wisieć sobie na samej bieliźnie. Zboczeńcu ty jeden!

Obudziła się i zaczęła krzyczeć jak poparzona.

- Nie mój problem, mogłaś się nie pchać akurat do Mojego mieszkania.. lecz nie będziesz sama. Zostawił ją samą, związaną i wiszącą.. poszedł po jej przyjaciółkę i zrobił to samo.
- Musicie się czegoś nauczyć.

- Lataaam. -zaczęła gadać jak naćpana, nic nie robiąc sobie z tego, że wisi za balkonem, na 14 piętrze.

- A skąd ja mogłam wiedzieć, że taki zboczeniec jak ty tu mieszka?! - Wierci się. - Nie wygodnie mi...i zimno...i...a co jak będę musiała do łazienki?! - biadoli.

- Zawsze mogę przeciąć łańcuch i będzie po problemie. Powoli spuszcza je na dół wraz z ich rzeczami lecz nadal związane.

Spojrzała w górę i w dół.
- Jaki zajefajny widok! -zaczęła gadać w kółko.
- Lataaaaaaaam! -na koniec zaczęła śpiewać, oczywiście ''niespecjalnie'' fałszując.

- Nie zrobisz tego, będziesz miał dwie kobiety na sumieniu - zahaczyła się nogami o balkon parę pięter niżej.

Odciął łańcuch. - Myliłaś się.