Jezioro

-Tylko? A co chcesz jeszcze? Burknąłem z ciągle przymkniętymi powiekami.

- Zabrałeś mi sztylet, który zdobyłam więc... chcę w zamian broń palną, magazynek i... stały dostęp do twojej kuchni. -strzepnęła gąsienicę ze spodni.

-Dostęp do mojej kuchni? Mruknąłem i spojrzałem na nią.
-To tak jakbyś prosiła o dostęp do mojego domu, dodałem tym samym tonem.

- Możesz tak to odebrać -wytknęła język.

Mruknąłem coś pod nosem i spojrzałem jej w oczy.
-Skąd mam mieć pewność, że mnie znów nie okradniesz? Spytałem.

- Mam swoje zasady, jedna z nich jest taka, że własnego mieszkania się nie okrada...nawet tego wynajmowanego. A i musisz zatrudnić dobrą pokojówkę, żebym mogła od czasu do czasu z kimś porozmawiać. -ziewnęła.

Przyglądałem się jej niepewnie i westchnąłem pod nosem.
-Czy ja wyglądam na kierownika czerwonego krzyża? Mruknąłem.

- Nie, raczej na właściciela przytułku dla bezdomnych -uśmiechnęła się kątem ust.

Splotłem za głową ręce.
-Zabijecie się nawzajem, mruknąłem mając na myśli ją i Sheile.

- Pomyłka, to ona padnie. Więc jak, wchodzisz w ten układ?

-A mam inne wyjście? Mruknąłem.

- No dobrze, a teraz daj mi moją broń a ja cię zaprowadzę, w miejsce gdzie jest twój laptop - położyła rękę na sercu - Obiecuję, że tym razem cię nie oszukam.

-Jakoś ci nie wierze, mruknąłem podając jej nóż.
-Broń dostaniesz na miejscu, dodałem.

Mruknęła coś pod nosem, patrząc na niego. Schowała nóż.
- Bądź łaskaw zanieść mnie na cmentarz.- wymamrotała.

-Sama tym razem pójdziesz, mruknąłem i wstałem. Podałem jej dłoń.

- Nogi mam jak z waty... nawet paru sekund, nie byłabym w stanie ustać a co dopiero iść. - Co było prawdą, bo już dawno nie siedziałaby pod drzewem, moknąc na deszczu.

Mruknąłem coś i wziąłem ją na ręce po czym wybyłem na cmentarz.

Przyszedłem leśną ścieżką z dłońmi w kieszeni, podniosłem wzrok na jezioro i usiadłem pzy jego brzegu.

Rzuciłem ostatnie spojrzenie na jezioro i ruszyłem przed siebie *nmmt*

Przyszedłem wolnym krokiem i rzuciłem plecak na ziemię, oparłem się o drzewa i zsunąłem się na ziemię, aby usiąść. Przymknąłem powieki *zw*

***

Obudziłem się i spojrzałem na taflę wody, przejechałem dłonią po włosach.
-No to sobie pospałem, burknąłem zaspany.

***

Podniosłem się, złapałem plecak w rękę i ruszyłem przed siebie pomiędzy drzewami.

Przydreptała w to miejsce, kucnęła przy brzegu przemywając sobie twarz woda.

Doszedłem w końcu nad jezioro i spojrzałem na Demonę, przetarłem dłonią oczy.
-Co ty...? Wymamrotałem nie kończąc i usiadłem pod drzewem spoglądając na taflę wody.

- Nie widziałeś nigdy kobiety, która bierze kąpiel z rana? -mruknęła ściągając spodnie i przyglądając się z niesmakiem dziurom po kulach i rozdartej nogawce.

Wywróciłem oczami i oparłem się o pień drzewa.

Rozebrała się pozostając na samej bieliźnie, usiadła przy brzegu i zamoczyła nogi.